W ostatni dzień na Phi Phi, zdecydowałyśmy, że kolejnym naszym celem będzie Koh Tao. Czekała nas długa, bo aż 16h podróż. Najpierw powrót do Krabi, następnie bus do Surat Thani i całonocna podróż promem na Koh Tao. Ta ostatnia była dla mnie cudowna - dla każdego zamiast miejsc siedzących - łóżka. Poranek był po prostu przepiękny, wschód słońca, ja leżącą prawie jak na wodzie.. ach!
Na wyspie byłyśmy około 7 rano. Znalazłyśmy przyjemną restauracyjkę przy plaży i szukałyśmy na bookingu opcji zakwaterowania. W końcu stwierdziłyśmy, że idziemy na spacer i po drodze coś znajdziemy. Trafiłyśmy na Seashell Resort, gdzie spytałyśmy o najtańsze noclegi.
Zaoferowano nam bungalow w bardzo przystępnej cenie. Okazał się trochę uciążliwy, gdyż mieszkałyśmy z mrówkami, karaluchami i bez klimatyzacji (jedynie z wiatraczkiem). Ale co to dla nas.. haha
Mimo, że płaciłyśmy niewiele, mogłyśmy korzystać, ze wszystkich udogodnień resortu. Basen, jacuzzi, strefa do nurkowania i śniadania w cenie na plaży - to nas przekonało! :) Dodatkowym plusem było to, że jak w większości miejsc, które odwiedzałyśmy, byłyśmy praktycznie same. Takie zalety podróżowania po sezonie.
Zaraz obok resortu była plaża, z najsłynniejszą na Koh Tao pochyłą palmą.
Odpoczywałyśmy, piłyśmy kokosy, jadłyśmy pyszności, robiłyśmy zdjęcia i zakupy.
Ja nawet kończyłam pisać pracę magisterską :) W takim warunkach napisałabym ze 3!
Po więcej zapraszam na YouTube :)
Z Koh Tao wracałyśmy już do prosto Bangkoku, gdzie spędziłyśmy ostatnie 3 dni w Tajlandii. Pokażę Wam je w następnym poście o tej podróży :)
Kto z Was był w Tajlandii? Kto się wybiera?