czwartek, 26 czerwca 2014

Oczyśćmy naszą wątrobę!

Pewnie pamiętacie mojego pierwszego posta na temat toksyn, który zaczynał się mniej więcej tak:
"Czy miewasz często stan, w którym 'nic Ci się nie chce', brakuje Ci energii, jesteś znużony, zmęczony, senny. Widzisz jak inni wypełniają całe swoje dnie obowiązkami nie marnując czasu i osiągając swoje cele, a Ty kolejny dzień spędzasz w łóżku przed komputerem? Oprócz zwykłego lenistwa, powodem tego może być nagromadzenie toksyn w Twoim organizmie i jego zakwaszenie."
Link do całości posta: Nic Ci się nie chce? Zacznij detoks!

Wtedy pisałam głównie o oczyszczaniu jelit, teraz przyszedł czas na wątrobę. 
Jest to jeden z najważniejszych narządów odpowiedzialnych za odtruwanie organizmu człowieka, jednak gdy trafia do niej zbyt wiele toksyn w komórkach miąższu wątroby dochodzi do zmian, które mogą prowadzić do stanów zapalnych a nawet marskości wątroby.

Toksyny atakują nasz organizm zewsząd. Są obecne w powietrzu, pokarmach, wodzie, a nawet w kosmetykach! 
Sami doskonale wiemy jak wygląda teraz nasza dieta... mnóstwo przetworzonej żywności, barwniki, konserwanty, substancje zapachowe i smakowe. Nawet jeśli wydaje nam się, że jemy zdrowo, np dużo warzyw i owoców - pamiętajmy, że one także są skażone nawozami i środkami ochrony roślin. 
Taak.. najlepiej byłoby wrócić na wieś, samemu hodować warzywka i  mięsko. Chociaż i tam dostają się dymy spaliny itd.

Warto co jakiś czas, przynajmniej raz w roku fundować sobie kuracje odtruwające.

ODTRUWANIE WARZYWNYMI SOKAMI
Polegają na piciu przez określony czas np tydzień lub 2 soków warzywnych, które będą wspomagać naszą wątrobę. Ja odkąd kupiłam sokowirówkę, uwielbiam je przyrządzać.
Przepis na przykładowy soczek:
2 marchewki
1 zielony ogórek
1 jabłko
1 burak
sok z połówki limonki
Najlepiej pić taki soczek na czczo.. mmm pycha!

Nie każdy jednak ma czas na własnoręczne przygotowywanie takiego odtruwającego soku. Z pomocą przychodzi tutaj produkt, którego około mięsiąca temu otrzymałam do testów, mianowicie HEPATIL detox.


Zdecydowałam się go stosować i pomóc sobie w walce z toksynami ze względu na jego naturalny skład:

ekstrakt z ziela karczocha - składnik, który stosowany jest w niewydolności wątroby - wspomaga  w detoksykacji czyli kluczowym procesie oczyszczania wątroby z toksyn, wspomaga też przemianę materii i pomaga utrzymać właściwy poziom cholesterolu!

chlorella - jest to alga słodkowodna, która ma mnóstwo nieocenionych 'zdolności' w tym przypadku najważniejsze jest to, że wspomaga usuwanie metali ciężkich z organizmu i oczyszcza wątrobę. Ponadto zawiera więcej witaminy B12 niż wątróbka wołowa!

W składzie mamy też wodorocytrynian choliny. Cholina jest pochodną witaminy B4 i odgrywa znaczącą rolę w przebiegu procesów życiowych.

Taki listek tabletek mam zawsze przy sobie i staram się pamiętać o mojej wątrobie i zażywając go 3 razy dziennie między posiłkami.

A wy co robicie dla swojego organizmu? :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Wesele!

Wczoraj bawiliśmy się z Maćkiem na weselu. 
Wiem, że nie wszyscy lubią takie rodzinne swojskie imprezy, gdzie ciocia zostawia Ci szminkę na policzku a wujkowie pytają, kiedy w końcu będą się bawić na Twoim ślubie. Ja jednak je uwielbiam! Może dlatego, że jak dotąd byłam na wielu weselach, ale nigdy nie swojej rodziny tylko zawsze jako osoba towarzysząca.. nie ważne. Kocham tańczyć, śpiewać, jeść, skakać, bawić się... a wczoraj nawet złapałam welon :D


Zupełną innowacją było dla mnie rozdanie gościom balonów z helem. Zrobiliśmy grupowe zdjęcie, wszyscy mieli pomyśleć swoje życzenie i w tym samym momencie wypuścić je w niebo. Urokliwe ;)


Para porów.


Może dzika?




Mini inspiracja dnia, mam dokładnie taki sam dzbanek z Ikei i nalewam sobie do niego wody. Wkrajam też nie raz cytrynę, ale nigdy nie pomyślałam, żeby włożyć jej kawałki nabite na patyczek do szaszłyków. Zdobi dużo ładniej niż pływające plasterki!


i na koniec ja. 



A wy lubicie wesela?
Pozdrawiam, M. :)

sobota, 21 czerwca 2014

Piramidki z grilla.

Jeśli nudzi Was typowa 'śląska' lub karczek z grilla, czas dodać trochę koloru i witamin do Waszych talerzy. Gwarantuję, że jeśli organizujecie dla znajomych imprezę grillowaną i podacie im taką przystawkę - będą zachwyceni. Jest banalna w przygotowaniu a same składniki znajdziecie w każdym spożywczaku.

Do piramidki potrzebujemy:
3 kolorów papryk
cukinię
bakłażana
pieczarki


Idealnie pasować będzie też czerwona cebula, niestety ja o niej zapomniałam :(
Wszystkie warzywa mieszamy wcześniej z odrobiną oliwy z oliwek i waszymi ulubionymi przyprawami.
Po ugrillowaniu piramidki ozdabiamy ją węzełkiem ze szczypiorku i natką pietruszki.
Smacznego! 


czwartek, 19 czerwca 2014

Moja pierwsza warzywno - owocowa działeczka.

Ostatnio stałam się szczęśliwą posiadaczką działki, na której z pomocą mamy, będę hodować moje własne zdrowe warzywka. 
Nawet nie wiecie jaka to dla mnie radocha! Działka znajduje się z daleka od jakichkolwiek ulic i budynków przemysłowych, w otoczeniu lasów i wody. Mam nadzieję, że w końcu będę pewna jedząc warzywka, że nie ma w nich toksyn, nawozów, sterydów itd...
Chociaż może na razie nie ma zbytnio co oglądać, to jednak koniecznie muszę Wam ją przedstawić.


Po prawej stronie mam truskawkowe pole :)




Jestem wielką fanką maggi, chociaż wiem, że to niezdrowe. Teraz mogę cieszyć się jego naturalną wersją, czyli lubczykiem. KOCHAM.


Tutaj będą marchewki, pietruszki, pomidorki, ogórki, fasolka i sama nie wiem co jeszcze :)


Już nie mogę doczekać się aż dojrzeje.. mój ukochany agrest!


Jedyny element ozdobny :D a w tle maliny!


Przy bramce wejściowej jest dość spory krzaczek porzeczki. Mimo, że nie niezbyt lubię ją zerwaną z krzaczka - kocham robione z niej soki.


I w całej okazałości.


Aaaa jestem w niej zakochana!!!!!!
Oczywiście z czasem jak wszystko będzie dojrzewać, będę Was tutaj zalewać zdjęciami :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Trochę wszystkiego.

1. Trochę przyjemnych widoków. 
Kocham ten moment kiedy promienie wkradają się do altanki i wyłapują dym z grilla. Wygląda to co najmniej tak, jakby rozstąpiły się bramy niebios.


2. Trochę ootd.
Typowo działkowo, koszulka Stradivarius, spodnie H&M, trampki Converse, naszyjnik Lilou.


3. Trochę jedzenia.
Moje 3 ulubione warzywa z grilla - cukinia, papryka i pieczarki. Co wy polecacie?


wtorek, 10 czerwca 2014

Lato!

Hejka co tam u Was? 
Ja dzisiaj w końcu napisałam ostatni egzamin w tej sesji! Tym razem z dietetyki. Miejmy nadzieję, że poszło dobrze. Za niecały miesiąc licencjat z kosmetologii i wakacjee! A już teraz korzystamy ze słońca, jak tylko mamy chwilę wolnego. Jest taaak pięknie :)) Dodatkowo znalazłam prace w Cafe Fika, którą po prostu pokochałam, mimo że zapierdzielam tam jak królik po kilkanaście godzin dziennie. 
Wczoraj po zdaniu egzaminu z farmakologii wpadłam w szał zakupów i wydałam moje pierwsze zarobione tam pieniądze. Dosłownie latałam ponad ziemią, bo nie pamiętam kiedy miałam siłę i chęci żeby sobie coś kupić. Chyba czas nagrać jakiś haul ;d haha. 
Wszystko jest jakieś takie super kolorowe i cały czas chodzę z uśmiechem na japce. Nie wiem czy to przez słońce, przez muzykę, którą cały czas słucham, czy przez świetnych ludzi, którzy mnie otaczają.. nie ważne, niech ten czas trwaa :)


Przesyłam pozdrowienia z UPALNEGO Wrocławia :)

wtorek, 3 czerwca 2014

Diorskin Nude Tan, Sun Powder with Kabuki Brush.

Pierwszy puder brązujący Diora, który dzięki innowacyjnej formule dostosowuje się do odcienia cery i otaczającego światła oraz pozwala cieszyć się zdrowym blaskiem przez cały rok. Zawartość ekstraktu ze słodkiej pomarańczy powoduje, że cera staje się bardziej promienna i piękniejsza z każdą aplikacją. 


Nude Tan Glow Sun Powder dostępny jest w kilku wyjątkowych odcieniach:
- neutralnych (do stosowania przez cały rok): Honey 001, Cinnamon 003, Toffee 005,
- cieplejszych (przeznaczonych szczególnie na lato): Amber 002, Spicy 004, Sienna 006.
Okrągły kompakt w kolorze srebra schowany jest w czarnym welurowym futerale. 
Do opakowania dołączony jest mały pędzel kabuki, który posiada swój oddzielny futeralik.

Ok to tyle od producenta. 
Mój odcień to Toffee 005, gdyż stosuję go typowo jako bronzer. Chociaż kto wie jak będę wyglądać po wakacjach, może wtedy przyda się na całą twarz haha :)
Apro po welurowych futeralików - strasznie obłażą i chłoną wszelkie pyłki jakie się wokół nich pojawią (co dobrze widać nawet na zdjęciu). Mimo to zdecydowanie dają poczucie luksusu, tak samo jak samo opakowanie bronzera. Poza tym jest to świetne rozwiązanie dla podróżniczek. Nasze kosmetyki są  elegancko zabezpieczone i nie niszczą się.


Opakowanie bronzera to przepiękna lustrzana mozaika, w której dosłownie można się przejrzeć. 
Sam pędzel nie ma zbyt miłego włosia, jednak o dziwo bardzo dobrze współgra z produktem i zazwyczaj to właśnie jego używam do nałożenia tego bronzera. 
A sam bronzer? Nie robi smug, nie sypie się, nie robi plam. Pięknie podkreśla kości policzkowe i trzyma się na nich wystarczająco długo.



Tutaj starałam się pokazać Wam efekt na policzku w świetle dziennym



Dajcie znać co sądzicie, pozdrawiam, M.

niedziela, 1 czerwca 2014

Pora na steka!

Jak przystało przy niedzieli - wybraliśmy się na porządny obiad w miasto. Zazwyczaj najpierw łazimy przez pół godziny po wrocławskim rynku, zastanawiając się na co mamy ochotę i snując ambitne plany na 'miejsca, w których nigdy nie byliśmy', a później kończymy na burgerze czy pizzy, bądź hot dogu z żabki..
Ale tym razem dobrze wiedzieliśmy czego pragną nasze podniebienia - STEKA.

Padło na Butchery&Grill w sukiennicach. 
Najpierw zamówiliśmy po lampce wina. Kelner, jak przystało na porządną restaurację, najpierw nalał kobiecie (w tym wypadku mnie) odrobinę wina do degustacji. Po zauważeniu mojej aprobaty dokończył rozlewanie. Duży PLUS.


Jeśli chodzi o steki w karcie mamy do wyboru: New York, Rib Eye (te dwa mamy w wersji polskiej lub brazylijskiej), filet mignon, Chateaubriand i stek z udźca jagnięciego. Maciek chwilę biadolił, że nie ma T-bone, bo akurat na niego miał największą ochotę. Ja takowego nigdy nie jadłam, więc specjalnie za nim nie tęskniłam. 
Największą ochotę miałam na mignon, jednak nie zarabiam tyle (jeszcze!) żeby pozwolić sobie na sztukę mięsa za 99zł. Padło więc na New York, u Maćka na Rib Eye.

W karcie mamy informację o dostępnych stopniach wysmażenia (w razie gdybyśmy o takowych zapomnieli). Ja zamówiłam medium, a Maciek medium rare.
Do tego wzięliśmy jeszcze frytki, grillowane warzywa i dwa sosy: pieprzowy i serowy.


W oczekiwaniu na zamówienie możemy podziwiać rozrysowaną na ścianie krówkę, podzieloną wg sztuk rodzajów mięsa oraz kawałki steków.


I W KOŃCU JEST! Leży przede mną piękny kawał mięcha z szałwią. W towarzystwie kryształków soli, grubo mielonego pieprzu i papryczki habanero. 
Smak był CUDOWNY. Mięso było wysmażone dokładnie tak jak tego chciałam i niesamowicie soczyste. 
Zawiodłam się jedynie jego konsystencją, ale nie ma się co dziwić. Do tej pory jadłam steki, które przyrządzałam sama - z polędwicy wołowej. Były więc bardzo kruchutkie, tutaj miałam do czynienia z rostbefem i niestety musiałam trochę 'pożuć'.


A tak wyglądał nasz gotowy stół. Podsumowując - kocham ten smak. Nawet teraz pisząc tego posta, zazdroszczę sama sobie, że kilka godzin temu miałam to przepyszne mięsko w ustach. Zdecydowanie polecam Wam też pieprzny sos, który możemy znaleźć w karcie. 
Żałuję tylko, że wołowina w Polsce jest tak cholernie droga, za nasz cały obiad zapłaciliśmy ponad 160zł, co i tak jest niezłą kalkulacją jeśli spojrzeć na inne steakhouse'y. 
No cóż, czasem (raz na rok ;d) warto sobie pozwolić i trochę się dopieścić. 


 Zostawiam Was z cieknącą ślinką, do napisania!


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...