Już wspominałam w poprzedniej notce, że mama jest niezastąpiona w przynoszeniu smakołyków. Ale jak mogłam zapomniec o tacie, który stał się fanatykiem zdrowego żywienia (BRAWO !) Uwielbiam przyjeżdzac i dla niego gotowac. Wczoraj zrobiłam sajgonki z krewetkami i grzybami mun :)
On dziś rano odwdzięczył się śniadankiem w najprostszej, ale taaak bardzo ukochanej przeze mnie formie -
koktajlu owocowego *.* !
Przedstawiam wam teraz coś co nazwali płynem micelarnym.
Jest to naprawdę dziwne coś patrząc na jego skład. Ale po kolei.
Dostałam ten specyfik przy zakupie soczewek. Dziwne połączenie ale tak się właśnie stało. W pierwszej sekundzie byłam zachwycona -
strasznie spodobało mi się opakowanie.
To co na nim pisało - również.
Gdy obróciłam na drugą stronę nadal było całkiem nieźle.
Sto razy gorzej kiedy zjechałam wzrokiem w dół.
Z każdym jednym składnikiem mój entuzjazm coraz bardziej opadał
Sodium Lauryl Sulfate
Parabeny
oraz coś co najbardziej załamuje wierząc w fora (przypominam, że dostałam to przy zakupie soczewek) -
PROPYLENE GLYCOL
"Dziewczyny uważnie czytajcie skład kremów i wszelakich zeli oraz kosmetyków do stosowania w okolicach oczu i jesli zawieraja one w/w składnik
NIE KUPUJCIE-POWODUJE ON STANY ZAPALNE GAŁKI OCZNEJ!!!!
Otóz ja nieswiadomie kupiłam taki "kosmetyk-lek" i do tej pory jestem w trakcie leczenia u okulisty - juz trzeci tydzień!!! (...) jak sie okazuje składnik ten po dostaniu sie do oka powoduje w nim stany zapalne!!!!!"
Poza tym nie ma zapachu, wyglądem faktycznie przypomina prawdziwy płyn micelarny. Pompka jest za to zupełnie do bani. Rozpryskuje się po całej łazience. Mnie jakoś intensywnie nie podrażnia i złego nie czyni więc jeszcze go nie wyrzuciłam. Globalnie - wygląda ładnie, ale skład mówi sam za siebie, czyli
nie warto (a kosztuje 27zł).
Więcej możecie jeszcze poczytac tutaj ->
KLIK